poniedziałek, 9 lutego 2015

Mariazell - moja wyprawa do Austrii cz.2.

Dzień dobry. Dziś kolejny post o Austrii. Tym razem opowiem Wam o Mariazell. Widziałam Alpy, psa, który na nasz widok podniósł głowę i wyrzeźbione z drewna historie biblijne, które się ruszały. Będąc na spacerze w górach, które były na wyciągnięcie ręki, słyszałam dźwięki dzwoneczków, które owieczki miały na sobie, i które pasły się dużo niżej. Jakość powietrza i jego przejrzystość były oszałamiające. Zacznijmy jednak od początku. By dostać się do Mariazell trzeba jechać bardzo krętymi ścieżkami. Świadczą o tym widoki, które mogłam zobaczyć.


W Mariazell, teoretycznie, nie ma nic ciekawego do robienia. Zimą można przyjechać na narty. To tylko z rzeczy teoretycznych. W praktyce można by cały dzień przesiedzieć na ławeczce, zajadać się pysznymi lodami i podziwiać piękne widoki.
Mariazell, jak każde inne miasto w Austrii, jest bardzo zadbane.Ludzie są bardzo gościnni. W miasteczku panuje niezmącony spokój.



Zwiedziłam pracownie człowieka, który wyrzeźbił sceny biblijne. Wszystko się rusza!
Na każdym kroku można zobaczyć, powąchać i dotknąć pięknych kwiatów. Nic nie jest zniszczone.


Życzę Wam z całego serca, abyście mogli zwiedzić Mariazell.
Pozdrawiam serdecznie, Ewelina.
PS. Zdjęcia pochodzą z prywatnego albumu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz